czwartek, 24 lipca 2014

Mendelsohnem stukały kopyta

Narzeczeni prześcigają się innowacyjnych pomysłach na jedyny w swoim rodzaju ślub. Wyjątkowe, bajkowe, magiczne, każdy chciałby by jego zaślubiny tak wyglądały – w końcu ślub powinno się brać raz w życiu. Popatrzcie na „koński” ślub sprzed 8 lat.
Sukienkę, którą miałam specjalnie została uszyta z przeznaczeniem na jazdę konną oraz dwumetrowy welony, który z założenia miał zakrywać koński zad. Niestety, w danym dniu był mocny wiatr i niekiedy mój welon zasłaniał klaczy łeb. Musiałam, więc owinąć welon wokół ręki.
Nie mogłam mieć tradycyjnej wiązanki ślubnej więc bukiecik różyczek miałam przywiązany do nadgarstka. Tuż przed kościołem musiałam zmienić na inny bukiet, bo w chwili mojej nieuwagi, koń zeżarł mi kwiaty.
Mój przyszły mąż Kuba pojechał na szarym koniu. Wybraliśmy go ze względu na urodę i maść, która miała ładnie komponować się ze ślubnymi strojami.
Ludzie bili Kubie brawo na ulicy, co było bardzo miłe i sprawiało, że uchodził ze mnie stres.
Nasze konie były ubrane jak wieśniaki cygańskie, ale 8 lat temu uważałam to za szyk i niezłą stylowe.
Cały orszak na koniu prowadził Dziadek.
Za nim jechali, kolejno: my – Młoda Para, a potem cała konina z naszej stajni – pożyczyliśmy nawet pensjonatową kobyłkę, poszło wszystko co umiało łazić pod siodłem – młodziki, kuce, emeryci. Dosiadały ich dziewczyny ze szkółki jeździeckiej, które były identycznie ubrane.
Ślubny cylinder zrobiła mi mama Kuby – była to typowa prowizorka czyli obszyty brystol z resztek materiału przeznaczonego na sukienkę. Gdyby spadł deszcz, mój piękny kapelusz spłynąłby mi momentalnie z głowy. Deszczu jednak wcale nie braliśmy pod uwagę – do tego stopnia, że nie zaplanowaliśmy nawet opcji rezerwowej. No, ale takiej opcji jak deszcz nie było i już.
Kuba pojechał w toczku, ponieważ własnym nie dysponuje, więc wziął mój. Osiem lat temu to był fajny kask, serio. Oczywiście przed kościołem zdjęliśmy nakrycia głowy. Niestety, Kuba nie przebierał się przed wejściem do kościoła, więc główną nawą w kościele szłam przy wtórze stuku wypastowanych, czarnych oficerek.
W takim wystroju odbyło się wesele, jednak na weselu Kuba wystąpił już w normalnym garniturze, Ja za to nie przebierałam się nawet po dwunastej. Szyłam suknię na ten jeden dzień i chciałam się nią nacieszyć.

Takiego ślubu jeszcze nie widziałam być może był to jedyny w Polsce? Nie mam pojęcia. Dla mnie był wyjątkowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz