środa, 30 lipca 2014

Ten wyjątkowy dzień

Na każdego przychodzi czas, że po usamodzielnieniu i wybyciu ze swego tzw „gniazdka rodzinnego” oraz znalezieniu stałego źródła zarobku, mieszkania zaczyna myśleć o założeniu rodziny. Jest to w zupełności normalny instynkt każdego człowieka. Zazwyczaj wchodzimy w związki dużo wcześniej np. w szkole, na imprezie, wyjazdach integracyjnych, przypadku w pociągu , nawiązując nowe znajomości okazuje się, że ktoś jest bliższy naszemu sercu niż wszyscy inni.
Potem po pewnym czasie stwierdzamy, że dana osoba jest tą z jaką chcemy spędzić całe życie i chcemy założyć rodzinę, wziąć ślub i wyprawić nietuzinkowe wesele.
Jest to bardzo wyjątkowy dzień w naszym życiu, tak samo jak urodzenie naszego dziecka. Dlatego ślub musi być zorganizowany jak najlepiej, tak, aby wszystko było dokładnie takie, jak tego chcemy. Inwencja fantazji w dziedzinie organizacji weselnych uroczystości nie zna granic. Zabawa może być ogromna, na mnóstwo osób, a może być również bardzo skromne, tylko dla najbliższej rodziny. To wszystko zależy nie tylko od naszych indywidualnych upodobań, ale też od uwarunkowania rodzinnego i przede wszystkim trzeba zawsze pamiętać jednak o tym, że organizując wesele nie jesteśmy sami, jest również jeszcze druga strona, partner bądź partnerka i z jej lub jego zdaniem też koniecznie trzeba się liczyć.
Biorąc się za organizacje uroczystości weselnej, trzeba zastanowić się, jakich i ilu gości chcemy zaprosić i czy w ogóle chcemy. Rzecz jasna zdecydowania większość par decyduje się na gości,  ale zdarzają się również osoby, dla których jest to dzień tylko i wyłącznie dla nich i ich partnerów czy partnerek i nie chcą nikogo gościć, sami chcą to przeżywać i się tym cieszyć. Polsce jednak siła presji społecznej jest na tyle duża, że przeważnie organizujemy tradycyjne śluby i wesela na od 50 do nawet 200 osób. Na takim weselu nie może oczywiście zabraknąć najważniejszy członków rodziny takich jak rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, ciotki. Z dawien dawna na weselach bawiły się nawet całe wsie. Pomimo że kosztowało to majątek to logika był taka „zastaw się a postaw się” tylko aby uczcić ślub dziecka.

wtorek, 29 lipca 2014

Auto - zabytkowe czy współczesne

Zwłaszcza dla męskiej części pary młodej jednym z największych dylematów jest wybór ślubnego transportu. Miłośnicy nowinek motoryzacyjnych będą cenić sobie najnowsze modele z nowatorską linię nadwozia i rozwiązaniami konstrukcyjnymi oraz nietuzinkowym wnętrzem. Ważnym faktem musi być to by dana maszyna była modelem rzadko spotykanym i drogim. Jednak istnieje też prawdopodobieństwo, że za kilka lat takie auto ktoś ze znajomych sobie kupi, jak wiadomo wszystkim miłośnikom motoryzacji, auta luksusowe najbardziej, bo czasem nawet do 70% wartości tracą przez pierwsze pięć lat od zakupu. Wtedy może się okazać, że będziemy mieli zdjęcia z autem często spotykanym na drogach i to już nie będzie ekskluzywny samochód jak na się na początku zdawało.
Być może łatwiej, ale nie koniecznie łatwo mają koneserzy aut zabytkowych. Dlaczego?? Ze względu na ich ponadczasowość. Jadąc takim autem nikt o nas nie pomyśli jako o kimś opływającym w przepych. Spotkamy się raczej z opinią, że mamy dobry gust i wybraliśmy klasycznie, a jak wiadomo stare auto jest jak dobre wino- im starsze tym lepsze i bardziej wartościowe.
Prawdziwą sztuka jest wybrać samochód w dobrym stanie i zadbany.
Jest coraz więcej firm na rynku oferujących usługi przewozów ślubnych zarówno autem zabytkowym jak i luksusowym. Niestety nie wszyscy w należyty sposób dbają o ich wygląd. Nie zawsze też zdjęcia pokazują aktualny stan oferowanego samochodu. Często draża się tak, że są to fotografie sprzed kilku lat, kiedy limuzyna została już dobrze wyjeżdżona. Warto dokładnie obejrzeć galerię zdjęć auta, jeśli czegoś nie widać wysłać do firmy zapytanie również o stan techniczny. Pożądanym rozwiązaniem jest umówienie się na jazdę próbną przed ślubem, w momencie kiedy dowiadujemy się się z firma nie oferuje przejażdżki przed ślubem warto dobrze przemyśleć czy jest ona dobrą firmą. Oglądanie aut ma też jeszcze jedna zaletę- możemy w realu ocenić rozmiary auta do ślubu, sprawdzić ile jest miejsca w środku. Kiedy auto po oględzinach spełni nasze wymagania zarówno wizualne jaki i komfortowe oraz jest w dobrym stanie technicznym to w spokoju będziemy mogli przygotować się dot tego najważniejszego dnia.



czwartek, 24 lipca 2014

Mendelsohnem stukały kopyta

Narzeczeni prześcigają się innowacyjnych pomysłach na jedyny w swoim rodzaju ślub. Wyjątkowe, bajkowe, magiczne, każdy chciałby by jego zaślubiny tak wyglądały – w końcu ślub powinno się brać raz w życiu. Popatrzcie na „koński” ślub sprzed 8 lat.
Sukienkę, którą miałam specjalnie została uszyta z przeznaczeniem na jazdę konną oraz dwumetrowy welony, który z założenia miał zakrywać koński zad. Niestety, w danym dniu był mocny wiatr i niekiedy mój welon zasłaniał klaczy łeb. Musiałam, więc owinąć welon wokół ręki.
Nie mogłam mieć tradycyjnej wiązanki ślubnej więc bukiecik różyczek miałam przywiązany do nadgarstka. Tuż przed kościołem musiałam zmienić na inny bukiet, bo w chwili mojej nieuwagi, koń zeżarł mi kwiaty.
Mój przyszły mąż Kuba pojechał na szarym koniu. Wybraliśmy go ze względu na urodę i maść, która miała ładnie komponować się ze ślubnymi strojami.
Ludzie bili Kubie brawo na ulicy, co było bardzo miłe i sprawiało, że uchodził ze mnie stres.
Nasze konie były ubrane jak wieśniaki cygańskie, ale 8 lat temu uważałam to za szyk i niezłą stylowe.
Cały orszak na koniu prowadził Dziadek.
Za nim jechali, kolejno: my – Młoda Para, a potem cała konina z naszej stajni – pożyczyliśmy nawet pensjonatową kobyłkę, poszło wszystko co umiało łazić pod siodłem – młodziki, kuce, emeryci. Dosiadały ich dziewczyny ze szkółki jeździeckiej, które były identycznie ubrane.
Ślubny cylinder zrobiła mi mama Kuby – była to typowa prowizorka czyli obszyty brystol z resztek materiału przeznaczonego na sukienkę. Gdyby spadł deszcz, mój piękny kapelusz spłynąłby mi momentalnie z głowy. Deszczu jednak wcale nie braliśmy pod uwagę – do tego stopnia, że nie zaplanowaliśmy nawet opcji rezerwowej. No, ale takiej opcji jak deszcz nie było i już.
Kuba pojechał w toczku, ponieważ własnym nie dysponuje, więc wziął mój. Osiem lat temu to był fajny kask, serio. Oczywiście przed kościołem zdjęliśmy nakrycia głowy. Niestety, Kuba nie przebierał się przed wejściem do kościoła, więc główną nawą w kościele szłam przy wtórze stuku wypastowanych, czarnych oficerek.
W takim wystroju odbyło się wesele, jednak na weselu Kuba wystąpił już w normalnym garniturze, Ja za to nie przebierałam się nawet po dwunastej. Szyłam suknię na ten jeden dzień i chciałam się nią nacieszyć.

Takiego ślubu jeszcze nie widziałam być może był to jedyny w Polsce? Nie mam pojęcia. Dla mnie był wyjątkowy.